18 czerwca – Dzień Przeciwdziałania Mowie Nienawiści – to okazja, by na nowo zadać pytanie: czym właściwie jest mowa nienawiści i jak skutecznie z nią walczyć? Na te kwestie odpowiada mecenas Tymoteusz Paprocki z Kancelarii Paprocki, Wojciechowski & Partnerzy.
– Coraz częściej rozmawiamy o tym, czym jest mowa nienawiści – i słusznie. To nie tylko kwestia języka nienawiści w internecie, ale także realnego zagrożenia dla dobra społecznego – mówi mec. Paprocki.
Czym jest mowa nienawiści w świetle prawa?
Choć potocznie pojęcie mowy nienawiści kojarzy się z obraźliwymi wypowiedziami, w prawie nie ma jednej, precyzyjnej definicji. Jak podkreśla mecenas Paprocki: – Z prawnego punktu widzenia mowa nienawiści to dystrybucja treści, które znieważają, poniżają lub nawołują do agresji wobec osób z powodu ich narodowości, pochodzenia etnicznego, wyznania, orientacji seksualnej czy innych cech. Kodeks karny, m.in. w art. 256 i 257, przewiduje za takie czyny odpowiedzialność karną.
Prawnik dodaje jednak, że mowa nienawiści to zjawisko szersze niż typowy „hejt” w sieci. – Jeśli ktoś kogoś obraża w komentarzu na TikToku czy Facebooku, to często nie mamy do czynienia z mową nienawiści w sensie prawnym, ale np. z naruszeniem dóbr osobistych lub zniesławieniem. Mowa nienawiści zaczyna się tam, gdzie pojawia się wpływ na szersze grupy społeczne i zachęta do wykluczania czy nienawiści wobec nich – precyzuje ekspert.
Gdzie przebiega granica wolności słowa?
– Stara zasada: „Nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe” – to pierwszy wyznacznik. Drugi to świadomość, że moja wolność słowa kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka – tłumaczy mec. Paprocki. – Jeśli wypowiedź ma na celu wyłącznie wywołanie nienawiści, przemocy czy ostracyzmu, to nie jest to korzystanie z wolności słowa – to jej nadużycie.
Prawo nie nadąża za rzeczywistością cyfrową
Mecenas Paprocki zaznacza, że choć mowa nienawiści i hejt są coraz powszechniejsze – także w odniesieniu do dzieci – to polskie prawo nie jest wystarczająco skuteczne w ich zwalczaniu. – Pracowaliśmy nad projektem ustawy antyhejterskiej, który miał przywrócić odpowiedzialność za słowo, szczególnie w internecie. Niestety projekt utknął w sejmowej „zamrażarce” – mówi prawnik.
Zwraca uwagę m.in. na problemy proceduralne: brak możliwości wytaczania pozwów bez znajomości tożsamości sprawcy, długotrwałość postępowań oraz wzrost opłat sądowych z 300 do 1000 zł, co zniechęca poszkodowanych. – To realna bariera dla wielu osób. A przecież skutki hejtu i mowy nienawiści bywają dramatyczne. Dotyka to dzieci, młodzieży, ale też postronnych osób, jak np. córki polityków, które padają ofiarą komentarzy podczas publicznych wystąpień.
Potrzebne konkretne działania
Mec. Paprocki apeluje o ponowne podjęcie prac nad ustawą i realne zaangażowanie parlamentu:
– Mowa nienawiści to pełzający problem, który rośnie w siłę. Nie możemy pozwalać, by osoby dotknięte takimi atakami odbijały się od instytucji wymiaru sprawiedliwości. Potrzebujemy szybkich i skutecznych narzędzi prawnych, które będą działać, zanim będzie za późno.
Leave a Reply