Tysiące polskich przedsiębiorców, którzy skorzystali z pomocy w ramach tarcz finansowych, mierzy się dziś z pozwami o zwrot środków. Wielu z nich podkreśla, że działali zgodnie z zasadami, a kryteria przyznawania wsparcia były niejednoznaczne. Co mogą zrobić firmy, które znalazły się w tej sytuacji? Ekspert z Kancelarii Karaś Chacia i Wspólnicy wskazuje możliwe argumenty, ścieżki negocjacji i strategie obrony.
Subwencje PFR odegrały ogromną rolę w ratowaniu miejsc pracy, utrzymaniu płynności firm i zahamowaniu fali upadłości. Dziś jednak coraz częściej pojawia się temat obowiązku zwrotu tych środków, a wraz z nim pytania o zasady, procedury i możliwości obrony. Wielu przedsiębiorców wskazuje na niejednoznaczne kryteria umorzenia, zmieniające się interpretacje przepisów i realne problemy finansowe związane ze zwrotem słusznie przyznanych subwencji. W tej sytuacji kluczowe stają się pytania o podstawy prawne, dobre praktyki oraz strategie, które mogą pomóc firmom przetrwać.
Czy przedsiębiorcy mają podstawy prawne do podważania decyzji?
Jeżeli kryteria przyznania pomocy były niejednoznaczne lub uległy zmianie w trakcie realizacji programu, przedsiębiorca może powoływać się na zasadę pewności prawa i zaufania obywatela do państwa. To jeden z kluczowych argumentów w procesach – sądy coraz częściej przychylają się do stanowiska, że zmiana zasad „po fakcie” nie może działać na niekorzyść beneficjenta.
– Przedsiębiorcy w zależności od danej sytuacji powinni przedstawić wszelką korespondencję z PFR czy innymi instytucjami, opinie księgowych, doradców podatkowych czy publikowane przez PFR materiały czy treści regulaminów, obowiązujące w danym czasie, a także interpretacje ministerstw z tego okresu. To pokazuje, że dane wpisywane do wniosku były podawane w oparciu o dostępne, oficjalne informacje, a nie w celu obejścia prawa – podkreśla adwokat Łukasz Chacia, ekspert w zakresie sporów gospodarczych.
Zgodnie z zasadą pewności prawa organy państwowe i instytucje publiczne nie mogą działać w sposób arbitralny, a przepisy powinny być jasne i przewidywalne. Programy subwencyjne PFR zostały oparte na szczegółowych regulaminach, które przewidują warunki zarówno wypłaty, jak i umorzenia środków. Jednym z głównych kryteriów umorzenia subwencji było kontynuowanie działalności przez 12 miesięcy, utrzymanie określonego poziomu zatrudnienia oraz poniesienie strat na sprzedaży w roku objętym kryzysem.
– Jeżeli przedsiębiorca spełniał te wymogi w momencie składania oświadczeń i działania opierał na obowiązujących wtedy interpretacjach, a mimo to spotkał się z odmową umorzenia, ma podstawę do kwestionowania takiej decyzji. Zmiana zasad po czasie może bowiem naruszać zasadę ochrony zaufania obywatela do państwa – dodaje adwokat.
Drugą kwestią jest udowodnienie, że przedsiębiorca działał w dobrej wierze, a to interpretacja przepisów przez PFR była zmienna. W praktyce oznacza to konieczność zachowania pełnej dokumentacji. Każdy e-mail z bankiem pośredniczącym, każdy wydruk z systemu PFR, każde oświadczenie złożone w dacie obowiązywania określonych regulacji może być dowodem, że przedsiębiorca nie próbował ominąć prawa, lecz stosował się do aktualnie obowiązujących zasad. To właśnie brak takiej dokumentacji bywa najczęstszym problemem, a dobrze zarchiwizowane dowody są nieocenionym narzędziem w sądzie lub w trakcie negocjacji. Działanie w dobrej wierze to nie abstrakcyjne hasło – to konkretne fakty, które można przedstawić w procesie.
Wpływ żądania zwrotu środków na płynność finansową
Konieczność zwrotu subwencji wprost może wpłynąć na płynność przedsiębiorstw i możliwość regulowania bieżących zobowiązań. W praktyce środki te zostały przecież już wydane na pensje, towar, czy podatki, czyli elementy niezbędne do przetrwania w trakcie pandemii, bez drastycznego cięcia kosztów i zwolnień pracowników. Regulamin przewidywał także możliwość przeznaczenia maksymalnie 25% na spłatę kredytu lub pożyczki. W normalnym trybie PFR przewidział mechanizm rozłożenia zwrotu na 24 nieoprocentowane raty, których spłata zaczyna się po 13 miesiącach od wypłaty subwencji. Jednak firma od której PFR żąda zwrotu całości subwencji, musi ją zwrócić w ciągu 14 dni.
– Kiedy przedsiębiorstwo zostaje zobowiązane do natychmiastowego zwrotu setek tysięcy złotych wraz z odsetkami, realne staje się zagrożenie jego upadłością. Tymczasem celem programu było przecież zapobieganie właśnie takim sytuacjom. Gdyby firmy w czasie pandemii nie otrzymały wsparcia z subwencji, mogłyby wówczas dostosować się do okoliczności – redukując koszty czy dokonując zwolnień. Dziś jednak nie są w stanie cofnąć tamtych decyzji – mówi mec. Łukasz Chacia.
Problem ten niesie dalsze konsekwencje. Przedsiębiorstwa, które nie rozliczyły jeszcze subwencji lub toczą spory z PFR, często mają trudności z uzyskaniem kredytów. Zdarza się również, że fundusz zgłasza je do Biur Informacji Gospodarczej, co dodatkowo pogarsza ich sytuację finansową – a usunięcie takiego wpisu jest procesem skomplikowanym i czasochłonnym. Co istotne, PFR w praktyce nie prowadzi negocjacji z przedsiębiorcami, pozostawiając im bardzo ograniczone możliwości działania.
Zwrot pieniędzy a zatrudnienie
Warto podkreślić także aspekt społeczny. Wymuszony zwrot środków niejednokrotnie zmusza przedsiębiorców do ograniczenia zatrudnienia albo nawet do zamknięcia części działalności. Paradoks polega na tym, że jednym z głównych celów subwencji było utrzymanie miejsc pracy. Jeżeli ich zwrot prowadzi do redukcji zatrudnienia, oznacza to, że intencja programu zostaje odwrócona. Wielu przedsiębiorców wskazuje, że takie sytuacje nie powinny być rozpatrywane wyłącznie w kategoriach formalnych, ale także społecznych i gospodarczych. Strona pracodawców wyraźnie zaznacza, że elastyczność w warunkach spłaty pozwala zachować miejsca pracy i kontynuować działalność, a tym samym realizować cel, dla którego powstał mechanizm wsparcia. Ten cel był wspólny dla przedsiębiorcy i dla PFR.
Czy istnieją realne ścieżki negocjacji z PFR?
Przedsiębiorca ma możliwość składania odwołań, wniosków o wyjaśnienia czy korekt oświadczeń, a komunikacja odbywa się najczęściej przez bank, który pośredniczył w udzieleniu subwencji. Choć formalnych procedur mediacyjnych nie przewidziano.
Niestety, doświadczenia przedsiębiorców pokazują, że system pomocy publicznej w Polsce wciąż jest zbyt mało elastyczny i nie zawsze odpowiada realnym potrzebom rynku. Dobrym przykładem jest właśnie obecna sytuacja z PFR – fundusz zwykle proponuje przedsiębiorcom jedynie rozłożenie całości zobowiązania na 24 raty powiększone o odsetki naliczone do dnia ewentualnej ugody.
– Dla wielu firm jest to obciążenie zbyt wysokie i trudne do zaakceptowania, dlatego często pozostaje im jedynie spór sądowy, prowadzony przy wsparciu prawników. Problem ten ma jednak charakter systemowy. Programy pomocowe w Polsce są zbyt skomplikowane, obudowane nadmierną biurokracją i nieprzystające do wymagań rynku. Tarcze antykryzysowe pokazały, że możliwe jest szybkie i sprawne wsparcie przedsiębiorców – dystrybucja środków była wówczas prosta i efektywna. Niestety, PFR nie był przygotowany na kolejny etap, czyli rozliczenia i odwołania. Z kolei tradycyjna administracja państwowa prawdopodobnie nie byłaby w stanie tak sprawnie przeprowadzić samego procesu wypłat. Widać więc wyraźnie, że problemy nie dotyczą jednego programu, lecz niemal całego systemu pomocy publicznej. Środki często trafiają w niewłaściwe miejsca, w nieodpowiednich proporcjach i nie w tej skali, jaka jest potrzebna. Niektóre gałęzie gospodarki wymagają setek milionów, a nawet miliardów złotych wsparcia, jeśli mamy skutecznie konkurować na globalnych rynkach. Dlatego konieczne jest przemyślenie konstrukcji programów pomocowych – tak, aby realnie wspierały rozwój firm i ich ekspansję, a jednocześnie nie krępowały przedsiębiorców nadmiarem formalności i ryzykiem problematycznych rozliczeń – tłumaczy Łukasz Chacia.
Kluczowe jest też zbudowanie zaufania między przedsiębiorcami a Państwem, tak aby zasady zapisane choćby w prawie przedsiębiorców jak: 1. rozstrzyganie wątpliwości na korzyść przedsiębiorcy, 2. domniemanie uczciwości przedsiębiorcy, 3. co nie jest zakazane jest dozwolone, były naprawdę stosowane przez państwo i instytucje, które udzielają w imieniu państwa pomocy publicznej.
W przypadku PFR, który jest spółką Skarbu Państwa a nie organem administracji, wśród sędziów pojawiają się wątpliwości czy te zapisy należy stosować. Jednak zgodnie z prawem unijnym (które przy pomocy publicznej ma zastosowanie), nie można stworzyć sytuacji, w której beneficjenci programów będą traktowani gorzej niż w przypadku ich realizacji przez administrację publiczną. Tak np. w wyroku z dnia 9 listopada 2017 r. C-656/15 P Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wprost stwierdził, iż: „Prawo Unii nie zezwala na obejście zasad dotyczących pomocy państwa poprzez sam fakt tworzenia niezależnych instytucji zobowiązanych do rozdzielania pomocy.”
Spór na linii przedsiębiorcy–PFR pokazuje, jak ważna jest przejrzystość przepisów i stabilność prawa. Firmy nie są bezbronne – mają argumenty i narzędzia do obrony, a w wielu przypadkach kluczowe okazuje się udokumentowanie dobrej wiary i otwartość na dialog. To nie tylko walka o pieniądze, ale też o bezpieczeństwo miejsc pracy i rozwój polskiej gospodarki.
– Warto pamiętać, że po drugiej stronie jest człowiek – przedsiębiorca, dla którego taki spór z PFR to często kwestia być albo nie być i ogromny stres. Zbyt pochopne sięganie po pozew bez solidnych podstaw w mojej ocenie podważa zaufanie do instytucji i rzuca cień na cały program, który z pewnością był bardzo potrzebny i odegrał ważną rolę. Pozwanych zostało 16 tys. firm (tj. ok 5%), nie tylko na skutek rekomendacji CBA – kończy mec. Łukasz Chacia.
Leave a Reply